Because you have only one chance to change your life to eternal, you can have love, friends and fame, don't miss your chance.



czwartek, 17 października 2013

Assassin's Creed - Two Lifes : part one

Witajcie Asasyny i Żegnajcie Templariusze! Z okazji 1.000 wejść jest jednorazówka Hurrra !!!
Tym razem przeniesiemy się do Bostonu, MA za czasów Wojny o Niepodległość, brytyjscy kolonizatorzy, George Washington, bostońska herbatka, Synowie Wolności i te sprawy
Jak skończę to zamieszcze rysunek Riviery jako asasynki i jako damy. A na razie macie tu Connora Kenway'a
Postaram się jak najszybciej dodał też Riv. I naturalnie część 2 :) Wyszło trochę długie ale co tam XD zapraszam:

-Sir Logan Phillip Henderson II - ozwał się donośny głos, przywołujący Logana na sale bankietową. Chłopak wzdychając, przybrał dostojną pozę i powoli wszedł na salę. Moment później przedzierał się przez tłum w poszukiwaniu znajomych twarzy. Takie było życie, kiedy należało się do tak zwanej Kolonialnej Elitki. Bankiety były jednym z nie wielu miejsc do którego Czerwone Kubraki nie przychodziły, bo zwyczajnie nie mieli potrzeby. Logan jednak był czasem tym wszystkim trochę zmęczony. Za dużo obowiązków jak na jedną głowę.
W końcu wypatrzył w tłumie lorda Jamesa Davida Maslowa III i natychmiast pognał w jego kierunku.
-Witaj Loganie! -ucieszył się lord kiedy tylko spostrzegł Hendersona.
-Ach, Jamesie jak ci się podoba bal?
-To będzie niezwykły bal, zobaczysz
-Co planujesz, drogi kolego?
-Zamierzam się oświadczyć pięknej córce jednego z większych szych w mieście
-Zatem życzę powodzenia.
I natychmiast odszedł. Po chwili dostrzegł dziewczynę nie zwykle ładną. Myślał, że zaraz mu serce z piersi wyskoczy. Powoli podszedł do niej i zapytał:
-Witam, czy mogę prosić do tańca?
Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko z tajemniczym uśmiechem podała mu rękę.
Tańczyli bardzo długo, Logan dowiedział się iż ma przyjemność z Rivierą Vanilleą Candelli I.
Po pewnym czasie jednak dziewczyna w wielkim pośpiechu, przeprosiła Hendersona i szybko uciekła.
* * * 
-Gadaj asasynie po co tu przyszedłeś?!- Johnny Hawkins nie krył złości i nienawiści, a widząc ból malujący się na twarzy Connora był jeszcze bardziej pewny zwycięstwa.
-Żeby skończyć twoje rządy Templariuszu!
-jak na razie to ty jesteś przyparty do muru z nożem na gardle
Po chwili z grymasem bólu na twarzy Johnny padł martwy na ziemię.
-Cieszę się, że wpadłaś - rzekł Connor do kobiety wyłaniającej się z cienia i wycierającej ostrze sprytnie ukryte w rękawie z krwi Hawkinsa.
-Taka zasada bractwa...
-Gdyby nie ty, to ja bym tak teraz leżał na ziemi zamiast niego.
Nagle usłyszeli czyjeś kroki i od razu się schowali. Po chwili do pokoju weszło 6 mężczyzn. 5 z nich było strażnikami. Natomiast szósty z przodu nazywał się Franklin Delgano. Jeden z gorszych templariuszy z Bostonu. Connor gestem pokazał swojej towarzyszce broni, żeby byli cicho, po czym jak cień zakładał się od tyłu i po cichu udusił jednego że strażników. Riviera powtórzyła jego ruch. Delgano jednak spostrzegł zasadzkę i rozkazał strażnikom atakować, sam natomiast uciekł.
-Ucieka nam! - krzyknął indianin
-Brawo za spostrzegawczość... - odparła dziewczyną i rzuciła się na dwóch anglików z ukrytym ostrzem. Connor natomiast zaczął walczyć z trzecim i ostatnim. Minutę później wszyscy trzej leżeli martwi.
-Connor ja...
-Idź ja go złapie.
-Dzięki.

-Drodzy przyjaciele - zaczął sam Stephen Joseph Candelli -mój drogi przyjaciel monsieur James David Maslow III ma bardzo ważne pytanie dla pewnej bardzo ważnej dla mnie i dla niego panienki, monsieur James?
-Madame Riviero Vanilleo Candelli I, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja żoną? Liczę, że zgodzisz się i za chwilę spotkamy się w tłumie i odpowiesz mi
Po czym zszedł że sceny. Riviera natomiast podeszła do swojego ojca, była wściekła.
-Wiedziałeś o tym?!
-Córciu spokojnie
-Żadne spokojnie! Ja... ja nawet go nie znam!
-Był u nas wielokrotnie na kolacjach, tych na które nigdy nie przychodzisz
-Ja za niego nie wyjdę! Nie możesz mi rozkazać, nie jestem Catherine! Nie ta krew!
-więc sama go o tym zawiadom
-tak zrobię
Dziewczyna odszukała Jamesa w tłumie i natychmiast do niego podeszła.
-Monsieur James? - zaczęła -Jest mi niezmiernie przykro, ale nie mogę za pana wyjść, byłabym tylko ciężarem, zresztą nie jestem jeszcze gotowa na taki krok...
-Doskonale rozumiem... będą na ciebie czekał mademoiselle Candelli
Akurat arystokrata chciał zaprosić dziewczynę do tańca, kiedy to nagle z pomocą przyszedł jej znajomy indianin.
-Mogę prosić panią do tańca? - zapytał młodzieniec, na co Maslow oburzył się.
-Nie zauważył pan, że rozmawiamy?!
-Monsieur wybaczy...
Po czym natychmiast odeszła zostawiając zdenerwowanego chłopaka samego sobie.
-Connor, jak się tu dostałeś?
-Zapomniałaś, że byłem już w środku?
-No tak... co z Delgano?
-Był za szybki, nie miałem najmniejszych szans, jeszcze będzie nasz, zobaczysz...
Riviera i Connor długo tańczyli, w końcu jednak Connor musiał wracać do swojej osady i porozmawiać z Achillesem. Kiedy odszedł, do panienki Candelli podszedł sam Logan. Co tu dużo mówić Był jednym z przystojniejszych mężczyzn wśród kolonizatorów ameryki i w dodatku pochodził z bogatej rodziny. Wiele kobiet marzyło o ślubie z nim. Nic dziwnego.
-Madame Riviera, miło znów panienkę widzieć...
-I wzajemnie monsieur
-Może oddałaby mi panienka jeszcze jeden taniec?
Nagle w wielkim pośpiechu podbiegł do nich Connor i zwracając się do Riviery rzekł:
-Riviera, muszę ci coś jeszcze powiedzieć
-Co to za maniery żeby do panienki z wyższych sfer zwracać się ot tak po imieniu?!
-Ośmielam się twierdzić, że znam ja dłużej niż pan.
-Odejdź stąd indianinie, chcę jeszcze zatańczyć z panienką Candelli
Connor z obrażoną miną odszedł, a Riviera natychmiast za ni pobiegła mówiąc tylko jeszcze przed wyjściem do ojca:
-Idę do domu, będę spać, więc mi nie przeszkadzajcie!
Dziewczyna wybiegła z budynku i zaczęła się rozglądać za przyjacielem.
Po chwili dostrzegła go gdy chciał wsiąść na konia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz