Witajcie, dzisiaj nie mam kolejnego odcinka, tylko pierwsza część pierwszej jednorazówki,pisałam ją z serca, ostatnio wydarzyło się w moim życiu kilka smutnych rzeczy, a większość to wgl. dzisiaj xP sory, że tak długo nie pisałam, ale dostałam szanse, na podciagnięcie ocen z kilku przedmiotów i nie miałam czasu, żeby pisać, a teraz zapraszam:
Jestem Riviera, mam 16 lat, mieszkam w Los Angeles. Dotychczas moje życie było nawet fajne, ale potem się jebło. Miałam zajebiste kumpele, w pierwszej klasie gimnazjum, rok później było ich mniej, a teraz były już tylko 3, ale nie była to już ta sama czadowa grupka. Jedna przez wakacje zrobiła coś drugiej i teraz się po prostu znały, nie wiele rozmawiały, dwie pozostały z kolei zostały super, zajebistymi psiapsiółami, chciaż kiedyś jedna wrzucała na drugą. To było strasznie wkurzające. Na każdej przerwie, cały czas, we dwie. Byłyśmy cztery- Julliete, Andrea, Victoria i Riviera. Teraz to już przeszłość. Andrea znalazła przyjaciół wśród innych. Potem ja pokłóciłam się z Victorią, a ona zaczęła separować Julie ode mnie. ta natomist zawsze używała tych samych wymówek. To się już robiło nudne. A ja, ja byłam sama. Nie miałam już nikogo. Mój przyjaciel z nie wiadomych mi przyczyn przestał ze mną gadać. To pewnie też wina tej genialnej Vic. Ku*wa.
Miałam już tego serdecznie dosyć. Dlaczego nie mogłam do nikogo pasować. Tak bardzo nie chciałam być sama.
Czułam, że zapadam się w ogromny dół.
Wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek, znowu usłyszałam, że z powodu babci nie możemy się spotkać. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Jakiś chłopiec na przystanku próbował mnie pocieszyć, ale powiedziałam mu, że wszystko jest ok i uśmiechnęłam się do niego. a co innego mogłam zrobić? Muszę przyznać, że spodobało mi się to, że są na tym świecie jeszcze ludzie, którzy widząc czyiś smutek, starają się pomóc, nawet jeżeli jest to ktoś obcy.
Wieczorem byłam odwiedzić dziadka w szpitalu, był chory, oboje byliśmy, tylko, że na cos zupełnie innego. Tak, muszę brać tabletki, a i tak nie jest pewne, czy kiedykolwiek będę zdrowa.
Czemu życie nie chciało się układać?!
Byłam zajebiście szczęśliwa, że rok szkolny się kończył, nie będę musiala juz nigdy oglądać moich znajomych, wszyscy się zmienili, odseparowaliśmy się od siebie. Przestało nas łączyć to co kiedyś. Chociaż jakby nie patrzeć nigdy nie byliśmy zbyt zgraną klasą. Ciągle się o coś kłóciliśmy i nie potrafiliśmy dojść do porozumienia. Bolało mnie jednak to, że to wszystko zniszczyło moje relacje z Andreą. Tak bardzo brakowało mi jej głupawych żartów, teraz miałam wrażenie, że nie była dla mnie taka miła jak kiedyś. Była po prostu była inna...
Całą noc wierciłam się w łóżku, nie mogłam spać. Było mi zbyt ciężko. Udalo mi się zasnać koło pierwszej.
Obudziłam się około 6.35. Szybko wstałam i ubrałam się w pierwszy leprzy t-shirt i jeansy.
Wbiegłam do szkoły o 7.40. Uff... zdążyłam. Dobiegłam do znajomych z klasy i od razu usyszałam ciekawą rozmowę.
-Zachowuje się jak jakaś lalunia! Widziałaś jak odgarnia włosy!? Jak jakiś Och i Ach! Wku*wia mnie już ta dziewczyna!- wrzeszczała do Juliette, Victoria. Ta popie*dolona panienka czepiała się już wszystkiego. Miałam jej dosyć, a dobrze wiedziałam, że mówi o mnie. A Julie zwyczajnie potakiwała głową. Nie wierzyłam. Bolało.
-Odpie*dol się ode mnie! Ty głupia su*o!- wrzasnęłam do niej i wybiegłam ze szkoły.
Byłam zła i nieszczęśliwa. Biegłam przed siebie. Chciałam być jak najdalej od szkoły od tych ludzi, zostawić to całe gówno, daleko za sobą. Być samemu, ale nie tak jak zawsze, tylko, żeby zostawic za sobą też wszelkie smutki i problemy...
Nie patrzyłam dokąd biegne, cały czas odwracałam się.
Poczułam, że zderzam się z czymś lub kimś, jednak nie upadłam. Troche bolała mnie klatka piersiowa. Szary kamień, gdzieniegdzie popekany, brudny jak cholera i nie równy. Hhmmm... dlaczego wgapiałam się w chodnik?!
Uniosłam głowę i spojrzałam w twarz nie zwykle przystojnego chłopaka...
No i co sądzicie? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz